Pan Bóg wybacza zawsze, człowiek czasami, natura nigdy… Aborcja – o tym, o czym się nie mówi…

  • Publikacja
  • 05/02/2013

 Pierwszy raz w historii polskiego narodu zezwolono polskim kobietom na praktycznie nieograniczone „przerywanie ciąży” 9 marca 1943 roku. Zrobił to okupant hitlerowski w okresie najbardziej krwawych zmagań Polski z hitlerowskim agresorem. Wtedy, gdy polskie kobiety mogły poddawać się zabiegom, niemieckie kobiety miały to zabronione pod karą śmierci. A jeszcze wcześniej Związek Sowiecki w 1920 roku jako pierwszy kraj na świecie w XX wieku, zalegalizował tzw. „sztuczne poronienia”.

 

 

Magdalena ma dziś 48 lat. Jest matką dwójki dorosłych dzieci oraz na własne życzenie zabitej Paulinki (w 12 tygodniu życia). Dlaczego Paulinka nie żyje? Historia tej rodziny to historia długów, alkoholizmu męża, braku mieszkania. Gdy Magdalena poszła na zabieg była na 100% przekonana, że to najlepsza decyzja. Że nie ma innego wyjścia. Miała pełne poparcie męża. Biały, sterylny gabinet, narkoza, wzburzenie fizyczne. Bolało ciało, ale na duszy jej było jakby lżej. Wróci do pracy i do normalnego życia. Wszystko będzie dobrze…

Mniej więcej dwa lata później przestało być dobrze. Nie mogła spać, nie mogła jeść. Z dnia na dzień czuła coraz większą rozpacz i ból. Potem trafiła do psychiatry – zdiagnozowano u niej silną depresję. Po trzech latach leczenia pozbierała się. Dziś jest szczęśliwa, choć często śni się jej biały, sterylny gabinet…

 

To historia, jedna z wielu historii kobiet, które podjęły decyzję o zabiciu swojego dziecka. Większość z tych kobiet twierdzi, że ofiarami aborcji nie są tylko nienarodzone dzieci. 

 

A teraz fakty. Każdego roku w wyniku powikłań proaborcyjnych na świecie umiera 50 – 100 tysięcy kobiet. Powikłania bezpośrednie to krwotok, uszkodzenie macicy, infekcja narządu rodnego oraz miednicy, aż do zapalenia otrzewnej. A potem, gdy zaistnieją niepowodzenia prokreacyjne – niepłodność, poronienia samoistne, poród przedwczesny, urodzenie martwego dziecka, wzrost wad wrodzonych u później urodzonych dzieci. Aborcja ponadto powoduje m.in. 2-3 krotny wzrost ryzyka zachorowania na raka piersi. 

 

Zaburzenia psychiczne wynikające z aborcji określone są nazwą „syndromu postaborcyjnego”. Są tak samo niebezpieczne jak powikłania fizyczne. Zwykle jednak kobiety nie poddają się leczeniu i są pozostawione same sobie. Różne środowiska feministyczne i tzw. pro-choice, które opowiadają się za „prawem kobiety do własnego brzucha i do wyboru”, negują istnienie syndromu aborcyjnego twierdząc, że jest to wymysł księży i głupich dewotek. Jak bardzo chorą lub pokrzywioną psychikę trzeba mieć, aby dopuszczać się takich czynów, aby je popierać i krzyczeć na około, że kobieta może sobie zażądać, aby zabito jej dziecko. Żadna matka nie powinna nawet dopuszczać takiej myśli, że chce zamordować swoje nienarodzone dziecko masakrując je w taki nieludzki sposób. 

 

Po dokonaniu aborcji: 100% badanych kobiet doświadcza smutku, poczucia straty; 92 % ma poczucie winy; 85% zaskoczonych jest intensywnością negatywnych emocji związanych z przebytą aborcją; 81% czuje się skrzywdzone; 81% myśli wciąż o zabitym dziecku; 73% cierpi na depresję; 73% czuje się nieswojo w obecności dzieci; 69% czuje niechęć do współżycia seksualnego; 61%  zaczyna nadużywać alkoholu; 23% podejmuje próby samobójcze.

 

Kiedyś był emitowany film z kobietą, która zabiła swoje dziecko świadomie i twierdziła, że nie żałuje. Opowiadała się za możliwością aborcji na życzenie. A jednocześnie, gdy opowiadała o swojej aborcji – płakała. Więc czy na pewno nie żałuje?

 

Broniąc dziecka poczętego, chroni się jednocześnie jego matkę – kobietę przed konsekwencjami, które w jej organizmie spowodowała aborcja.

 

A to zdjęcie dla zwolenników aborcji. Obiegło ono cały świat. To dziecko, które zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych zostało skazane na śmierć. Fotografia małej Neveah z USA, na którym rączką wystającą z brzucha matki chwyta palec lekarza, wzbudziła wielkie poruszenie.

 Dane statystyczne z Uniwersytetu Minnesota.

autor: Joanna Sumara