Karny kutasik wędruje do…

  • Publikacja
  • 17/02/2013

Karny kutasik jako „żartobliwy” symbol dezaprobaty robi oszałamiającą karierę. Zaczęło się od karania za złe parkowanie, ale graficzny symbol penisa lub jego słowny opis dumnym krokiem opuszcza swoją ojczyznę (czyli zeszyt gimnazjalisty) i rozpoczyna ekspansję. Zastanówmy się, komu należałoby go wlepić.

 

 

   My, kobiety, coraz śmielej sobie poczynamy: pyskujemy w mediach, pchamy się do władzy i coraz częściej odmawiamy entuzjastycznego i samotnego odwalania wszystkich prac domowych. Skutecznie i uparcie walczymy o to, by wreszcie traktowano nas poważnie. Nie czarujmy się, sporo jeszcze zostało do zrobienia. Wspomnijmy choćby o niższych zarobkach, szklanym suficie, przepełnionych seksem reklamach czy istnieniu podwójnych standardów. Ale męska przewaga tkwi głównie we wszystkich tych małych, często pomijanych drobiazgach, na które się ciągle natykamy. 

 

   Weźmy takiego karnego kutasika. Tak, właśnie „kutasika”, a nie „kutasa”, „wacka” czy „ptaszka”. Atakuje nas ciągle z murów, zeszytów szkolnych, internetowych komentarzy czy karteczek zostawianych za wycieraczką samochodu. Ba, wystarczy na chwilę odejść od komputera, by ktoś o mentalności gimnazjalisty napisał na naszej tablicy „karny kutasik za niewylogowanie się z facebooka”.

   Choć nie mogę się pochwalić posiadaniem penisa, uważam, że i tak mam prawo do przejęcia karnego kutasika i wlepienia go tu i ówdzie. 

 

 

Karny kutasik dla autorów karnego kutasika

   Uproszczony obraz męskich narządów rodnych oznacza ostrzeżenie, dezaprobatę, lub nawet rodzaj kary. Jest ona albo symboliczna (dyskredytacja działań osoby, która dostała kutasika), albo też bardzo dosłowna (osprayowanie w kutasiki samochodu, który uparcie parkuje na drodze przeciwpożarowej). Karny kutasik, czy też kutasik w ogóle, przejmuje przestrzeń i nie pozwala zapomnieć, kto tu rządzi. Jednak na tym nie kończy się jego rola. Samo istnienie tego przewrotnego symbolu potwierdza, że prawo do karania i wymierzania sprawiedliwości tkwi właśnie w posiadaniu penisa. To jego właściciel tworzy definicje, to on ustala reguły tego, co jest normą, a co już od niej odchodzi (i tym samym zasługuje na upomnienie).

 

   Humorystyczny wydźwięk karnego kutasika jest świetną przykrywką dla jego niecnych działań. Dziewczyny, nie dajmy się! Bądźmy krytyczne i szukajmy pozornie neutralnych rzeczy, które nam szkodzą. Dzięki uważnej analizie oczywistości sporo osób zasłuży sobie na naszą karę. Może będzie to kolega z pracy, który ciągle opowiada świńskie dowcipy, może sąsiad z klatki, który obleśnie się przygląda i rzuca chamskimi aluzjami? Mówmy głośno, co nam się nie podoba! 

 

 

Karny kutasik dla zakupów grupowych

   Jako początkująca zakupoholiczka uważnie śledzę oferty „zakupów grupowych”,  czyli groupony, grupery, okaziki i inne. Co dzień dostaję świeżą porcję newsletterów, dzięki którym kupuję kolejną rzecz, o której istnieniu nawet przed chwilą nie wiedziałam, ale tak naprawdę to bardzo jej potrzebuję i nawet nie wiem, jak mogłam bez niej żyć. 

 

   Zaczynam więc dzień od przeglądania skrzynki mailowej. No i zaczyna się. Groupon nawołuje „Jedziesz na urlop? Czas pozbyć się zbędnych kilogramów”. Wtóruje mu gruper, sugerując subtelnie „Jeśli przez celluit boisz się wyjść na plażę, pozbądź się go!”

 

   A dlaczego niby miałabym się „bać wyjść na plażę”? Ile jest osób, które mogą pochwalić się idealnym ciałem? Niewiele. A czy jego brak oznacza, że nie mam prawa funkcjonować w przestrzeni społecznej?  Jasne, że mogę sobie zafundować zabieg upiększający, masaż czy wyjście na siłownię, dbanie o siebie jest bardzo ważne. Ale NIE jestem chodzącą porażką, nie życzę sobie, żeby anonimowy, komercyjny głos wciąż wypominał mi moje braki.

 

   Nie dajmy się omamić bajkowemu światu ofert grupowych, gdzie za jedyne 30 zł staniesz się pięknością z gładkimi stopami. Dobra forma i niezły wygląd nie biorą się z powietrza, tylko z ciężkiej pracy i ogromu samodyscypliny. Z tego względu jeśli wydajesz kasę na zakupy grupowe, inwestuj raczej w wejściówkę do teatru zamiast w „masaż chińską bańką”.

 

 

Karny kutasik dla twórców muzyki pop

   Kto jeszcze mocno mi podpadł? Wielka i anonimowa grupa twórców, którzy popełniają kolejne hitowe piosenki i tych, którzy nimi uparcie i nieprzerwanie gnębią słuchaczy popularnych stacji radiowych, często mimowolnych (jak w tramwaju czy w sklepie). Nie mówię tutaj o rapie (czy też raczej hip-hopie) – umówmy się, wiadomo, czego spodziewać się po „artyście” w szerokich spodniach  i ze złotym łańcuchem na szyi.

 

   Jednak w wakacje przeżyłam lekki szok, kiedy wsłuchałam się w słowa wyjątkowo popularnej piosenki popowej. Wokalista przyjemnym głosem zalecał dziewczynie, żeby „zagwizdała na jego gwizdku”, gwarantując, że „nie jest to trudne” – wystarczy „złożyć usta i podejść blisko”. Co gorsza, jest to ten rodzaj piosenki, który słychać WSZĘDZIE i BEZ PRZERWY, a już raz usłyszany nie daje się wybić z głowy.

 

   Cóż, może się wydawać, że w tym przypadku niewiele możemy zrobić. Ale właśnie przez taki sposób myślenia pozwalamy temu „artyście” zarabiać grube miliony dolarów. A może by zacząć ostro komentować przebój na stronie zespołu? Na facebooku? Na pewno sporo osób podchwyci temat. Gdyby otrzymał kilka(dziesiąt) tysięcy negatywnych komentarzy – może coś by to zmieniło? Uświadamianie problemu i otwieranie oczu innym jest bardzo ważne, nawet, jeśli w tym konkretnym przypadku dalsza twórczość „artysty” pozostałaby w tym samym nurcie.

 

   Powyższe przemyślenia stanową moją subiektywną listę tego, co wkurza. Tego, co denerwuje w symbolice karnego kutasika; tego, co powinno być nim ostemplowane; tego, kto sobie zawłaszcza to prawo. Zachęcam do tworzenia własnych zestawień.

 

autor: Anna Wolnik

foto: images.google.com