Po owocach ich poznacie - o katolikach słów kilka

  • Publikacja
  • 15/06/2013

 Temat pobożności i dewocji jest sam w sobie niebezpieczny. Zarówno ze strony osób niewierzących i tych, którzy wierzą „za bardzo” można spotkać się z krytyką wypowiedzi w tej kwestii. 

 

 

Katolik bardzo często spotyka się z pogardliwymi spojrzeniami czy komentarzami. Dotyczy to zarówno medalika noszonego na szyi, jak i podejścia osoby wierzącej do spraw, które we współczesnym świecie są uznawane za przeżytek, a których Kościół broni i co, do których zdania z całą pewnością nie zmieni. Są to sprawy dotyczące np. świętości życia – tu Kościół zawsze będzie przeciw aborcji, eutanazji, antykoncepcji, in vitro, klonowaniu. Wynika to tylko i wyłącznie z depozytu wiary i nie jest wymysłem nienowoczesnych i zacofanych księży. 

 

Wracając do postrzegania katolików przez otoczenie. Uśmieszki postronnych osób na widok krzyżyka czy różańca na palcu, często wręcz domaganie się zdjęcia tych symboli wiary jest rozpowszechnione. Osoba wierząca jest traktowana jako ta naiwna, która pozwoli sobą pomiatać. Jest ofiarą losu, zacofanym emerytem w rozciągniętym swetrze, kimś kto „klepie” jakieś formułki. Ale czy naprawdę taki jest prawdziwy obraz katolika? Gdzie należy szukać cieniutkiej granicy pomiędzy dewocją, a prawdziwą wiarą? Nie jest prawdą, że takim prawdziwym katolikiem jest osoba modląca się nieustannie, cały czas klęcząca. Wiara to nie tylko modlitwa. To głównie postawa życiowa. Zobowiązanie i wyrzeczenie. Ojciec Leon Knabit, benedyktyn z Tyńca tak powiedział: „Jeśli ktoś się dużo modli i dzięki temu dobrze czyni, to dzięki Ci Boże. Papież wciąż się modlił, miał różaniec w kieszeni i często go odmawiał. Nikt mu nie mógł nic zarzucić, bo u niego Bóg i człowiek byli na jednej linii. Ale jeżeli ktoś się modli tak, że zapomina o człowieku, to tylko klepie paciorki. To jest dewocja! Pana Boga wciąż ma na ustach, ale nie zawsze w sercu."

 

Wiara katolicka to nie twierdzenie o sobie, że jest się kimś lepszym, mądrzejszym. To nie jest potępiające traktowanie człowieka, który w inny sposób traktuje sprawy wiary. I tutaj też pojawia się problem. Pojawia się pytanie skąd bierze się dewocja – czyli niewłaściwie pojęta wiara. Niektórzy oskarżają o to Kościół. Patrzy się na księdza, który co chwilę zerka na zegarek, bo chce jak najszybciej skończyć. Kazanie czyta z kartki, bo ciężko powiedzieć coś z pamięci, od siebie. Kompletny brak zaangażowania. Modlitwy, części stałe Mszy odklepane, sakramenty udzielone byle jak. I taki przeciętny wierny widzi tę bylejakość i uczy się jej. Później już sam podchodzi do spraw wiary i sakramentów byle jak. Kto dziś zastanawia się nad słowami Credo? Odmawia się je, bo się odmawia, tak ma być. A czy to coś znaczy, to czy to kogoś obchodzi. Nikt nie myśli o znakach czy symbolach podczas Mszy. Większość w ogóle nic nie rozumie. Do Kościoła się idzie bo jest niedziela. Albo wcale się nie idzie. Dla wielu świętością i obowiązkiem jest zapoznanie się z kolejnym odcinkiem serialu – trzeba sprawdzić kto kogo zdradzi albo z kim się prześpi. 

 

W Liście do Galatów św. Paweł apostoł pisze: „Oto, czego uczę: postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała. […] Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie. Nie szukajmy próżnej chwały, jedni drugich drażniąc i wzajemnie sobie zazdroszcząc." (Ga 5, 16-24). I jak różne są te słowa od tego co każdy spotyka co dzień wśród wierzących? Obserwuje się sceny agresji, niesłusznych oskarżeń, oszczerstw, wzajemnego obrzucania się błotem, nienawiści. I tu można się odnieść do słynnej fraszki Ignacego Krasickiego „Dewotka”.

 

„Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła
Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.
Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,
Mówiąc właśnie te słowa: "... i odpuść nam winy,
Jako my odpuszczamy" - biła bez litości.
Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności."

 

Autor: Joanna Sumara   

 Foto: sfora.pl