Gdzie się podział cały śnieg?

  • Publikacja
  • 06/12/2015

Efekt cieplarniany daje się we znaki miłośnikom sportów zimowych. Mamy w Polsce kolejną ciepłą i suchą zimę, prognozy pogody zapowiadają w najbliższym czasie raczej znikome opady śniegu. Cierpi na tym rodzima branża turystyczna, a polscy narciarze odjeżdżają do alpejskich ośrodków.

 

Globalne ocieplenie w akcji

Tej zimy mamy okazję obserwować efekty postępującego globalnego ocieplenia. Zgodnie z przysłowiem, że każdy kij ma dwa końce (albo kołdra jest zawsze za krótka), temperatury, które w grudniu przekraczają 10 stopni Celsjusza, cieszą głowy gospodarstw domowych, bo odwrotnie proporcjonalnie przekładają się na wysokość rachunków za ogrzewanie. Również przedstawiciele zawodów, pracujących na świeżym powietrzu, zacierają ręce. Natomiast zrozpaczeni są miłośnicy sportów zimowych oraz krajowa branża turystyczna na nich oparta. W Polsce nie ma ani jednego płatka śniegu, co więcej, synoptycy nie przewidują w najbliższym czasie opadów, które mogłyby na dłużej zagościć w naszej strefie klimatycznej.

 

Epoki lodowcowe

Warto przy okazji wspomnieć, że zmiany klimatyczne tylko w pewnym stopniu są uzależnione od działalności człowieka. W historii naszej planety mieliśmy do czynienia z wieloma wyraźnymi zmianami temperatur, które skutkowały okresami zlodowacenia bądź ocieplenia. W okresie nowożytnym pomiędzy IX a XIII wiekiem zanotowano kilkustopniowe tzw. "średniowieczne ocieplenie", w trakcie którego dynamicznym Wikingom udało się skolonizować Grenlandię. Po jego zakończeniu populacja tej wyspy wymarła. Z kolei w czasie długotrwałego spadku temperatur kwitł handel na skutej lodem Tamizie. W prehistorii wystąpiło szereg spektakularnych epok lodowych, w ostatniej z nich, ponad dwadzieścia tysięcy lat temu lądolód obejmował północną Polskę, dzięki czemu powstały nasze pojezierza. Mało tego,  dla równowagi już za kilka miliardów lat nasze wypalone Słońce zamieni się w czerwonego olbrzyma, anihilując życie na Ziemi, która pokryje się oceanem płynnej masy skalnej.

 

Ucieczka w Alpy

Historyczne zmiany klimatyczne były skorelowane z wahaniami aktywności słonecznej, które powodowały okresy zlodowacenia oraz krótkie ocieplenia. Dopiero na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat intensywna działalność gospodarcza człowieka przyczyniła się do tzw. efektu cieplarnianego, czyli wyraźnego, kilkustopniowego wzrostu temperatury. Powoduje to, ku rozpaczy branży turystycznej, ciepłe i suche zimy, z niewielkimi opadami śniegu. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji polscy amatorzy białego szaleństwa coraz częściej decydują się na spędzenie ferii zimowych za granicą. Ośrodki rozmieszczone na terenach alpejskich na razie dzielnie opierają się efektom cieplarnianym i przynajmniej częściowo gwarantują białe stoki zjazdowe. Najpopularniejsze kierunki wyjazdów na narty wśród Polaków to, kolejno Włochy, Austria i Francja. Tylko w ciągu ostatniego sezonu zimowego kilkaset tysięcy rodzimych narciarzy skorzystało z uroków wyjazdu na narty Alpy.

 

Pewniaki

Najbezpieczniej oczywiście wybrać się na zimowy urlop w styczniu albo lutym, czyli samym środku sezonu. Wchodzą w grę również trasy narciarskie wytyczone na terenach lodowcowych, które często pozwalają szusować w zasadzie przez cały rok. Tutaj w uprzywilejowanej sytuacji są Austriacy, którzy zgarnęli największy kawałek zlodowaciałego alpejskiego tortu. We Włoszech dosyć bezpieczną destynacją wydaje się na wyjazd na narty do Livigno, nazywane nie bez powodu „Małym Tybetem”, mroźne i bezwietrzne, gdzie naturalne warunki geograficzne sprawiają, że śnieg utrzymuje się aż do wczesnej wiosny. W obecnej grząskiej sytuacji warto śledzić prognozy pogody, chociaż te długoterminowe wciąż przypominają niestety wróżenie z fusów, w dodatku po ciemku i z zamkniętymi oczami.