Punkt widzenia zależy od...???

  • Publikacja
  • 11/11/2013

Przychodzi taki czas w życiu człowieka, kiedy zdaje sobie nagle sprawę, że nie jest centrum wszechświata lub jak ktoś woli, pępkiem świata.

 

 

Wbrew temu co się powszechnie wydaje, gdy nadmiar obowiązków przygniata, a wszystkie rzeczy powinny być zrobione na wczoraj, świat się nie zawali jeśli nie uda Ci się wszystkiego dopiąć na ostatni guzik. Nie nawołuję do odwlekania i nie umniejszam wagi Twoich obowiązków, raczej staram się nakłonić do zdrowego podejścia. Czasami potrzeba zmiany punktu widzenia, nawet radykalnego, jak zderzenie z czymś pokroju śmierci i ulotności życia, by uświadomić sobie co jest najważniejsze i jaka jest waga przedmiotu.

 

Biegam z kalendarzem, częściowo jest dla mnie jak uzależnienie, zawsze wypisuję co należy zrobić, nie zawsze udaje się to w pełni zrealizować, ale przynajmniej się staram, czuję choć częściową satysfakcję, gdy zdołam jakąś część, choćby połowiczną wypełnić. Choć czasami czuję się jak pies na smyczy. Kryzys czasów? Permanentny brak czasu? Rozmowy z przyjaciółmi tylko i wyłącznie za pomocą facebooka? Nie w tym rzecz, zdobycze technologii mi odpowiadają, myślę nawet często o erze dotykowych telewizorów i tabletek zamiast jedzenia. Choć nie umiem powiedzieć czy postmodernizm trwa nadal, ale może nie nam to oceniać. Na pewno wiem, że to jeszcze nie koniec, ze będzie coś więcej. Choć filmy dotykające tematyki przyszłości często kończą się kolejną wojną i ludzką masakrą oraz zanikiem uczuć. Czy ku temu zmierzamy? Chcę wierzyć, ze nie. 

 

Według niektórych pytanie o to kim jestem stało się teraz szczególnie istotne. Czyżbyśmy mieli do czynienia z kryzysem ludzkości? Zawsze uciekam od szczególnego przypisywania roli obecnie trwającym dziejom, wolę myśleć, że jesteśmy jak inni, Ci sprzed lat. Choć nie mogę odebrać znaczenia pytaniom dotyczącym tego dokąd zmierzam, skąd pochodzę, bo choć bywam ignorantem, uznaję je za podstawowe. Dodatkową kwestią jest tematyka tego, co chcę w życiu osiągnąć oraz jakie posiadam przekonania. To właśnie przekonania najczęściej stanowią podstawę do tego, czy w ogóle spróbujemy.

 

Zdałam sobie nagle sprawę z tego, że może wcale nie należy lśnić, aby czuć się szczęśliwym, jeśli robisz to, co lubisz, jeśli pierwszą myślą z jaką się rano budzisz jest potrzeba pisania, możliwość tworzenia – to już jest pewien sukces, bo możesz realizować siebie. Jeżeli tego właśnie chcę. A co jeśli chce się zbyt wiele? Tak wiele filmów do obejrzenia, książek do przeczytania, rzeczy do wykonania, miejsc do poznania, ludzi do spotkania. Ale może to dobrze bo oznacza, że życie się jeszcze nie skończyło. Czy starczy czasu? Nie marnuj go. A jeśli jedynym co Cię powstrzymuje jest strach to, powiem Ci co myślę. Metaforyczne wkładanie rąk do ognia stało się moim przewodnikiem, robię to czego się boje, a okazuje się że strach to iluzja, a te rzeczy nie są tak straszne w rzeczywistości. 

 

Muszę dodać, czułam się winna, mając wszystko i odczuwając pustkę, wiesz przecież, że mówią - jak to, masz wszystko, czego jeszcze chcesz? Ale tylko Ty sam możesz być swoją miarą. Mam też świadomość, jak szybko można spaść nas sam dół. Ale wiesz, w końcu nie żyje się wiecznie, nie można ciągle uciekać. Jeśli już o tym mowa, to wspomnijmy o życiu w formacie, trudno odstawać choć odrobinę, a dziwactwa wybacza się tylko artystom. Choć przecież wszyscy się różnimy. Grunt, by nie czynić z tego sedna. Bądź najlepszą wersją samego siebie, raz jeszcze. Świadomość tego, że jest się prawdziwym, będzie większą nagrodą, jak sądzę, niż pomnik w panteonie zasłużonych. Jednak, co ciekawe, zawsze znajdzie się ktoś taki kto zaakceptuje Cię takim jakim jesteś. 

 

Jeśli jednak boisz się działać, bo w marazm nie wymaga brania odpowiedzialności, to pomyśl, kto każe Ci się obwiniać? Może nie ma winnych. Może decyzje nie są lepsze ani gorsze. Tak, mówię o relatywizmie, daleko mi do fundamentalistów, niewielu rzeczy jestem pewna, kto jest teraz bardziej ludzki? Możliwe, że człowiek jest najbardziej ludzki cierpiąc, a najbardziej boski będąc szczęśliwym.

 

Czy wiesz, ze jednooki jest w królestwie ślepców królem? A kto poprowadzi nas? Tylko my sami. Czasami wydaje mi się także, że granica pomiędzy szaleństwem a normalnością jest bardzo mała lub wcale nie istnieje, tak to dyskusja na dłużej. Bo jeśli powiem, że przecież kolor ściany to fakt, a Ty zaczniesz mi opowiadać o odbijaniu się cząsteczek światła, pochłanianiu i tak dalej to stracimy grunt pod nogami. Dlatego też, nic nie jest pewne, ale w coś musisz uwierzyć, na czymś się oprzeć, bo inaczej postradasz zmysły. Ale może nie o to chodzi, by łamać paradygmaty, a o to, by mieć świadomość, że świat nie jest czarno-biały, a dane zachowanie i jego interpretacja zależne są od sytuacji, a nie utartych wzorców. To takie ładne słowa na 11 listopada, bo gdy ktoś zadał mi pytanie czy popieram narodowców odpowiedziałam - nie wiem kogo już popieram, każdy ma odrobinę racji. A jednak, najbardziej cenie sobie wciąż chyba święty spokój. 

 

autor: Monika Matura

foto: demotywatory.pl