Polak na wakacjach

  • Publikacja
  • 30/07/2014

 Okres lipca i sierpnia – tak zwany szczyt sezonu urlopowego – w wielu przypadkach owocuje egzotycznymi i niezapomnianymi podróżami. Wszystko zależy od upodobań turystów, gdyż niektórzy wolą wybrać się samodzielnie w spokojne miejsce, inni znowu pragną poznawać najpopularniejsze miejsca oraz nowych ludzi dzięki biurom turystycznym. Ja zajmę się tą drugą kategorią, a szczególnie tym, jak Polacy radzą sobie z całkowitą zmianą otoczenia.

 

 

Sama miałam okazję odwiedzić w tym roku państwo, które w rankingu najczęściej odwiedzanych przed Polaków krajów ogłoszonym przez PZOT zajął jedno z czołowych miejsc. Jest to Grecja. Rzeczywiście, liczba Polaków zaskakiwała i – mnie osobiście – przerażała. Skłoniło mnie to do myślenia – dlaczego akurat ten kraj, ta wyspa, ten hotel, TO MIEJSCE? Do jednoznacznego wniosku nie doszłam. Pozostały mi jedynie prywatne przemyślenia – być może ma to związek z biurami turystycznymi. To właśnie one w swoich tłustych ofertach oferują pełen wachlarz wspaniałości, którym nie sposób się oprzeć. Oferty All inclusive z hotelami nad samym morzem, darmowe posiłki i alkohole, dodatkowo fakt pewnego spotkania rodaka oraz zapewniona pomoc rezydenta – żyć, nie umierać!

 

Jest jednak jedno „ale”, lub – przynajmniej w moim przypadku – kilka. Będą się one tyczyły właśnie owego natłoku osób z Polski. Bo czy, aby na pewno chcemy słuchać wszelakich perypetii ludzi z przeciwległego stołu lub leżaka? Lub odwrotnie – czy chcemy, aby oni słuchali naszych? Nasza polska natura i mentalność jest już niestety nie do wyplenienia i sama przyłapywałam się co rusz na tym, że podniosłam głos lub powiedziałam coś niestosownego, nie patrząc na to, czy ktoś mnie w danym momencie słucha. A na pewno słuchał. Ja słuchałam. I tym sposobem z urlopu powróciłam z garścią przeróżnych historii kompletnie mi nieznanych osób, jedynie dlatego, że przypadkowo znalazłam się w pobliżu centrum zagorzałej dyskusji.

 

Kolejną rzeczą jest zaobserwowana przeze mnie niezdolność do porozumienia się z kimkolwiek rozmawiającym w innym języku niż polski. Na szczęście język angielski w ciągu ostatnich 10 lat stał się na tyle powszechny, że pokolenie do 30+ przy odrobinie wysiłku jest w stanie się dogadać. Natomiast jeśli chodzi o osoby starsze, spotkałam może jednego Polaka mówiącego płynnie w tym międzynarodowym języku. Moje zdanie może oburzyć pewne osoby, jednak osobiście jest to lekko przerażające. Być może porywam się z motyką na słońce z tym stwierdzeniem, jednak uważam, że osoby decydujące się na częste urlopy poza granicami Polski powinny – przynajmniej! – zaopatrzyć się w słowniczek polsko-angielski zawierający podstawowe zwroty. Aż strach pomyśleć, co może stać się z ludźmi, którzy wybiorą się w nieznane tereny zdani tylko na siebie, tylko dlatego, ze nie potrafią się z nikim dogadać.

 

Poruszyłam temat obcych języków nie bez powodu. Jest to swego rodzaju apel. Nie tylko do młodzieży, ale również do osób, które myślą, że jest już za późno na naukę języka angielskiego. Otóż nie jest! Nigdy nie wiemy, kiedy ta umiejętność może nam się przydać. A dla młodych ludzi, którym nie chce się odrobić czytanki w liceum mogę powiedzieć, że są osoby, które od dziecka ciężko uczą się języka, aby w wieku 17 lat móc stanąć za barem i zarobić na swoją przyszłość. Chociaż biorąc pod uwagę moje dwutygodniowe obserwacje, z lekką ironią i goryczą mogę stwierdzić, że powinni również rozpocząć naukę naszego języka…

 

Niektórzy mogą pomyśleć, dlaczego nazwałam swoje przemyślenia „Polak na wakacjach”, skoro większość miejsca zajmuje marudzenie na temat braku ogłady oraz nieznajomości języka. Ale czyż nie to właśnie charakteryzuje przeciętnego Polaka? 

 

autor: Maria Madej