To był śledzik co się zowie…
- Publikacja
- 01/10/2013
Dziewiąty brunch i po raz pierwszy przystawka, a nie danie główne w roli głównej. Także po raz pierwszy, od początku do końca polska potrawa. – To był śledź wysokiej próby. Marynowany przez dobę w specjalnej zalewie, wydany z lekką sałatką, smakował nie tylko zadeklarowanym wielbicielom tej rybki – ocenia Paweł Piszczek, wydawca portalu Coś na Ząb TV i felietonista kulinarny. – Co mnie szczególnie cieszy, to fakt, że po raz pierwszy nasz gość przygotował danie tradycyjne, polskie.
- Ten przepis jest w naszej rodzinie od pokoleń – mówi Henryk Słomka-Narożański, zastępca prezydenta Tarnowa, który zaserwował danie podczas kolejnej odsłony projektu Tarnowianie Gotują w Hotelu Tarnovia. – Cieszę się, że mogłem się nim podzielić.
Uczestnicy brunchu, a tych było jak zwykle co niemiara, ocenili vipowskie danie na specjalnych ankietach. Jak? To okaże się w grudniu podczas podliczenia głosów z wszystkich brunchów.
Oprócz śledzia i sałatki goście smakowali dania przygotowane przez szefa kuchni Hotelu Tarnovia. Wybór był tradycyjnie duży i każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Na szczególną uwagę zasługiwała pieczeń z indyka w delikatnym sosie, pierogi ze szpinakiem, a także dania kuchni żydowskiej. – Podczas II Wielkich Tarnowskich Dionizji zorganizowaliśmy wieczór żydowski. Dania posmakowały, więc kilka z nich przygotowaliśmy na brunch – mówi Joanna Dobroś, wiceprezes Hotelu Tarnovia. – Były gołąbki w sosie pomidorowym, lekko pikantnym, były gęsie żołądki w sosie curry, była pascha, czyli serowy deser.
A przede wszystkim była dobra zabawa. Jak zwykle podczas brunchu. Kolejny w ostatnią niedzielę października.
Zdjęcia: Jakub Piszczek