System eliminacji zombie – monogamisto, sprawdź, czy Twój związek jeszcze żyje!

  • Publikacja
  • 25/03/2013

Kobieta to najlepszy przyjaciel człowieka i tylko jako połowa pary zyskuje tożsamość. Nauczono nas rozpaczliwie walczyć o posiadanie partnera, bo skoro jesteśmy same, to chyba coś z nami nie tak! Idealnie, jeśli szybko założymy obrączkę na palec, bo a nuż facet zobaczy nas bez makijażu i się rozmyśli? 

 

W efekcie często tkwimy w związkach, w których rolę prawdziwego uczucia przejęło przyzwyczajenie i rutyna, bo tak bezpiecznie i wygodnie. Poddaj swój związek poniższemu testowi i sprawdź, czy nadal tli się w nim pierwiastek życia?

 

Mogę się założyć, że w czarnych godzinach dołujących analiz z cyklu „czy jestem gruba?”„na co wydałam całą zeszłą wypłatę?” pojawia się również pytanie „czy ja go nadal kocham, czy to już tylko przyzwyczajenie?”… Choć temat jest równie świeży jak format Tańca z Gwiazdami, każda podpowiedź mile widziana. Poddaj swojego faceta i własne uczucia wobec niego poniższemu testowi.

 

  • Test imprezy

 

Imprezowanie imprezowaniu nierówne, nie sposób na przykład porównać szalonej klubowej nocy z weekendową grą na konsoli w gronie czterech par. Pewnie jako kobieta zaklepana od dawna nie zasmakowałaś gorączki sobotniej nocy, co najwyżej patrzyłaś z zazdrością na swoje koleżanki-singielki, które nie marnowały czasu - w końcu będąc na diecie możesz chociaż poczytać menu.

 

A teraz wyobraź sobie, że lądujesz na rewelacyjnej imprezie, w klubie, w czyimś domu – nieistotne. Otaczają Cię rozbawieni i niewyobrażalnie interesujący mężczyźni dowolnej nacji. Ani jednego oceniającego oka, ani jednego potencjalnego konfidenta. Czy pozostaniesz wierna swojemu partnerowi? Czy związek z nim jest dla Ciebie na tyle ważny, że niestraszna mu żadna pokusa? 

 

 

  • Test życiowych priorytetów

 

Z listą życiowych priorytetów jest trochę tak, jak z graniem w rozbieranego pokera – wszelkie rozważania teoretyczne mijają się z celem i dopiero konkretna sytuacja wymusza na Tobie deklarację. 

 

Wyobraź więc sobie, że dostajesz zawodową propozycję z serii „dwa razy się nie zdarza” związaną z wyjazdem na drugi koniec kraju (lub kontynentu). Zakładając, że nie ma możliwości, żeby partner jechał z Tobą, co robisz? Od razu ją odrzucasz? Miotasz się i męczysz z podjęciem decyzji? Czy też czując dreszcz emocji, z entuzjazmem rzucasz się na nowe wyzwanie? Choć ta walka odbywa się tylko w Twojej głowie, jej wynik jest mocno symptomatyczny. Jeśli bez wahania stawiasz karierę ponad swoim związkiem, może to bardziej rutyna niż siła uczucia trzyma go przy życiu?

 

 

  • Test werandy

 

Kolejna sytuacja symulowana – wyobraź sobie, jak za np. 20 lat siedzisz ze swoim mężczyzną na werandzie Waszego ślicznego domku na przedmieściach, z białym płotkiem i całym pakietem badziewia rodem z seriali z lat 80-tych. Ty oczywiście wyglądasz bajecznie, bo przecież od jutra zaczniesz wreszcie regularnie ćwiczyć, dobrze się odżywiać i wmasowywać w siebie wszelkie wskazane kosmetyki. Twój pan starzeje się w dobrym stylu Georga Clooney’a, więc nadal niezłe z niego ciacho. Pijecie poranną kawę, a koło Was skaczą Waszego dwa labradory.

 

Jak działa na Ciebie ten obraz? Czy jest nierealny lub wręcz odstręczający? Czy też pociągający? Czy nadal masz o czym rozmawiać ze swoim partnerem? Czy jego obecność jest tak stałym elementem Twojego życia, że trudno Ci wyobrazić sobie podobną, sielankową scenę z inną obsadą roli męskiej?

 

 

  • Test telefonu do przyjaciela

 

Taka jest kolej rzeczy, że w stałym związku SMS-y z serii „kup ziemniaki” przewyższają liczebnie te o tematyce „Tęsknię za Tobą”. Po każdym „i żyli razem długo i szczęśliwie” nadchodzi ciężkim krokiem „i pokłócili się o pełny zlew”.

 

Jednak nawet proza życia potrafi nas zaskoczyć czymś bardzo pozytywnym i nieoczekiwanym, jak awans w pracy, niezwykła rozmowa z bezdomnym, który ma stały kontakt z Violettą Willas, czy wygranie butów do chodzenia po rafach przy robieniu zakupów w supermarkecie. Czując gwałtowną potrzebę podzielenia się dobrą lub kuriozalną wiadomością, z kim się kontaktujesz? Czy jest to Twój facet, czy na przykład przyjaciółka? Czy dowiaduje się jako pierwszy o Twoich mniejszych i większych sukcesach i porażkach? Czy się nimi interesuje? Czy dużo ze sobą rozmawiacie? Innymi słowy – czy Twój partner JEST TWOIM PRZYJACIELEM? Jeśli tak, to podstawa Waszego związku jest równie silna, jak gdyby mówił z brytyjskim akcentem. A nawet silniejsza.

 

 

  • Test perfidnego rachunku zysków i strat

 

Czy zastanawiasz się czasem nad tym, co straciłabyś po zerwaniu ze swoim chłopakiem? Samo postawienie sobie tego pytania nie stanowi problemu, gorzej, jeśli któryś z poniżej opisanych syndromów stał się siłą napędową dawno nieżyjącego związku.

 

  • Syndrom kobiety-bluszczu

 

Być może trochę na wyrost postrzegasz siebie jako zdecydowaną, twardą sztukę, a tak naprawdę nigdy nie miałaś okazji sprawdzić słuszności tego przekonania, bo od ukończenia podstawówki zawsze z kimś chodziłaś. Więc jakim cudem teraz, mając już troszkę więcej niż  15 lat, nagle miałabyś zostać sama? Miałoby nie być ani jednej osoby, która podporządkowuje swoje plany pod Twoje zachcianki i dla której stanowisz centrum wszechświata? 

 

Strach przed nagłym zostaniem singlem jest równie trwałym spoiwem łączącym nieudany związek, jak np. wspólne spłacanie kredytu. Nie daj się zapędzić w tę pułapkę! Pomyśl o tym, że po rozstaniu z osobą, z którą po prostu nie jesteś szczęśliwa, wchodzisz w podniecający świat flirtów i pierwszych randek. A Twoją opoką i grupą wsparcia są, jak zawsze, przyjaciele, którzy potrafią sprawnie przejąć większość funkcji nieobecnego faceta.

 

 

  • Syndrom partnerki-współlokatorki

 

Jeśli zdecydujesz się na zamieszkanie ze swoim facetem, to tak, jakbyś zaczęła depilować włosy na rękach, czyli w sumie nie ma odwrotu.  Dzielicie stół i łoże, oglądasz jego zaspaną twarz nad śniadaniem i brudne stopy w świeżej pościeli, z czego wynika, że po prostu zdominował Twoją codzienność. Co więc musiałoby się stać, żebyś zdecydowała się na tak drastyczny krok jak przeprowadzka? Nie wystarczyłaby zwykła kłótnia, konieczna byłaby akcja o wysokim stopniu dramatyzmu, może np. przyłapanie na zdradzie? Trudno jest odwrócić swoje życie o 180 stopni z tak nieuchwytnego powodu jak „wygaśnięcie temperatury uczuć” czy „potrzeba zmiany”.

 

Sprawę utrudniają bardzo prozaiczne zagadnienia – jak podzielić się kosztami wspólnie zakupionych sprzętów? Jak w ogóle brać się za szukanie innego lokum? I czy to nie jest bezduszne tak po prostu zostawić go samego ze wszystkimi rachunkami? Przecież nie zrobił nic złego…

 

Nie pozwól, żeby wygoda i lenistwo decydowało o Twoim życiu! Jeśli masz wrażenie, że wspólne mieszkanie to główny powód upartego trwania Waszego związku, może czas zachować się jak odpowiedzialna, dorosła osoba?

 

  • Syndrom grupy przyjaciół

 

Jako grupa przyjaciół stajecie się nową jakością, która posiada własne, indywidualne cechy.  Po pierwsze - stanowicie perfekcyjny target mordercy-psychopaty, jeśli wierzyć amerykańskim horrorom klasy „Z”.  Po drugie – stopniowo się do siebie upodabniacie, np. planami rodzinnymi (seryjnie i masowo się zaręczając). Po trzecie, bardzo trudno zerwać tę bliską relację i wyruszyć we wrogi, zimny świat, a w sumie to i po co?

 

Gdybyś zerwała ze swoim chłopakiem, bezczelnie naruszyłabyś równowagę tego ekosystemu. Bo kogo zaprosić na imprezę, wyjazd weekendowy, wyjście do kina? Ją, czy jego? Po czyjej stanąć stronie? Jak nie stać się podwójnym agentem? Na tej sytuacji wszyscy tracą a poziom zażyłości spada jak oglądalność Szymona Majewskiego. Jeśli relacje z przyjaciółmi są dla Ciebie na tyle ważne, że jesteś dla nich w stanie tkwić w związku bez perspektyw, coś tu mocno nie gra. Myśląc o tym, czy jesteś szczęśliwa ze swoim facetem, zdecydowanie powinnaś odrzucić tego typu argumenty – prawdziwa przyjaźń jest jak radziecka farelka i byle rozstanie nie może jej zniszczyć.

 

 

I co udało Ci się ustalić? Jesteś szczęściarą nadal zakochaną po uszy w swoim mężczyźnie, czy też chętnie sprawdziłabyś opcje dostępne w nowszym modelu? A może wystarczy delikatna konfiguracja już posiadanego? Niezależnie od pointy, naczelna zasada jest niezmienna – „poświęcanie się” w imię „czyjegoś dobra” w efekcie unieszczęśliwia (co najmniej) dwie osoby.

 

 

Autor: Anna Wolnik