Reklama jako substytut szczęścia

- Publikacja
- 24/06/2013
Reklama na dobre wpisała się w życie telewidza, radiosłuchacza i internauty, spacerowicza, a właściwie każdego człowieka. Oglądamy bardzo romantyczną komedię, akcja trwa w najlepsze, a tu… proszek, który posiada w zawartości mikrogranulki dzięki którym biel jest bielsza.
Odpalamy komputer, uruchamiamy przeglądarkę. Reklamy zwykle wyskakują same. Siadamy do kolacji i jesteśmy narażeni na reklamę pieluch czy innych chłonnych produktów ze skrzydełkami. Nie wpływa to dobrze na apetyt.
Z łaciny „reklamo” oznacza „krzyczę”. Jest w tym znamię hałaśliwości, natarczywości. Reklama to w jakimś sensie forma informowania o danym produkcie, jego zalecie czy możliwości kupna. Celem jak wiadomo jest zachęcenie do kupna produktu. I takie przeróżne reklamy jednych drażnią, innych zachęcają. Ulice są zapchane reklamami – wiszą szyldy, stoją tablice, wiszą wielkie afisze na kamienicach, środki komunikacji są jadącą reklamą, kręcą się osoby z ulotkami. W pobliskim miasteczku pewna firma kredytowa wynajęła trzy czerwone słynne fiaty 126p, które nie tyle że jeżdżą po mieście, co hałasują – mają zamieszczone głośniki, przez które owa firma reklamuje swoje usługi.
W telewizji reklama to solidne źródło finansowego utrzymania stacji. Wykorzystuje się prawne możliwości utrzymania stacji – dlatego w czasie największej oglądalności przerywa się emisję filmu i emituje blok reklamowy. Nie wspomnę o tzw. „lokowaniu produktu” w każdym jednym polskim serialu włącznie z reklamą in vitro. Jest to bardzo skuteczny sposób reklamowania, ponieważ należy do tych powszechnych.
Problem nie w tym, że natarczywość reklamy może frustrować. Dla wielu ludzi świat reklamy jest ułudą. Wydaje się że nadają one sens życiu. Wiąże się to z chęcią zaspokajania potrzeb. Dziś już mało jest reklam, które bezpośrednio ukazują daną rzecz. Pojawia się więcej odniesień do uczuć człowieka – do przeżyć, wspomnień, marzeń i tu eksponuje się motywy erotyczne. Reklama w wynaturzony sposób pobudza pragnienia człowieka. Stwarza nowe dążenia, rozbudza potrzeby. Niebezpieczne jest to, że reklama sprzyja postrzeganiu człowieka jako „posiadacza” produktów i ocenianiu go według stanu posiadania. Ukazany jest człowiek jako ktoś cały czas konsumujący, używający, wykorzystujący i potrzebujący nowych, nawet najbardziej dziwnych doznań. I podobno dzięki temu człowiek ma być szczęśliwy. I tu jest kolejny problem – człowiek dorosły jest w stanie zauważyć niewłaściwość reklam, dziecko nie. Dziecko ogląda totalnie wszystko, co jest do niego adresowane. Reklama zabawek (bardzo dużo reklam tego typu w okresie Mikołajek, Bożego Narodzenia, Dnia dziecka) może powodować konflikty w grupie np. przedszkolnej. Reklama sugeruje dzieciom, o jakie zabawki powinny prosić świętego Mikołaja itp. Kształtuje w dziecku materialistyczny sposób podejścia do życia – „ mam taką i taką rzecz to znaczy, że jestem super”. Zabawki, przedmioty materialne stają się sensem życia.
Nadawcy czy producenci reklam robią z człowieka konsumenta, przyzwyczajają do zachowań czy wyborów. Tworzą nawyki. I tak może zamiast sugerować się reklamą szamponu czy proszku, najlepiej jest wyrobić sobie swoją opinię.
autor: Joanna Sumara
foto: kakolewo.pl










