Facebook prawdę Ci powie!

  • Publikacja
  • 12/07/2014

Każdy z nas ma jakieś uzależnienia. Jedni nie wyobrażają sobie poranka bez kawy, drudzy bez papierosa, a jeszcze inni bez Internetu, który stał się ich miejscem na świecie.

 

 

Każdy z nas ma swoje poranne rytuały. Są tacy, którzy dzień rozpoczynają od biegu wokół pobliskiego parku. Inni natomiast psują go już od rana kawą, papierosem i uruchomieniem swojego komputera. Dziwią się później, że poniedziałki są takie okropne. I cała reszta tygodnia również.

 

Żyjemy w XXI wieku. Okresie wielkiego rozwoju i nowych technologii. Każdy ma laptopa podłączonego do Internetu. Każdy posiada konto przynajmniej na jednym portalu społecznościowym. Najczęściej jest nim facebook.

 

Facebook istnieje od 2004 roku i ma już ponad miliard mobilnych użytkowników! Średni wiek użytkownika serwisu to 22 lata. Może dlatego tak dużo moich znajomych jest od niego uzależnionych. I właśnie na to chciałabym zwrócić uwagę.

 

Loguję się na swoje facebook'owe konto i wiem, że zaraz dowiem się wszystkiego co dzieje się w moim mieście, a nawet na świecie. Uzbierało się ponad 600 osób należących do mojego rzekomego grona znajomych. Nie oszukuję się jednak, wielu z nich pewnie wcale mnie nie pamięta i na pewno nie powiedziałoby mi „cześć” mijając mnie na ulicy. Ale nie omieszkają kliknąć „lubię to” pod postem lub zdjęciem, które zdarza mi się dodać. Zalogowałam się. Przeglądam tablicę powoli zjeżdżając w dół. Oglądanie zdjęć z wakacji jest z pewnością ciekawsze aniżeli czytanie kolejnego postu, kolejnej osoby o tym jaka dziś pogoda. Czy ludzie uważają, że nie mam okien?

 

Podobnie jak z pogodą, którą wszyscy muszą skomentować, jest z meczami. Czy to piłka nożna, czy żużel, każdy musi dorzucić swoje pięć groszy. Jak wiadomo co jakiś  czas na rynek muzyczny wychodzą hity, których wszyscy zaczynają słuchać, często jedynie z tego powodu, że są modne. I to, że są modne jest chyba najważniejsze, bo nic innego nas z nimi nie łączy, a bynajmniej nie gatunek muzyczny, w którym się na co dzień lubujemy. A zatem, kiedy już taki hit się pojawia każdy musi go udostępnić. I chociaż udostępniła go już moja jedna połowa facebook'owych znajomych musi zrobić to także druga, żeby przypadkiem nie pozostać w tyle. I nie ma już wtedy nic innego. Nie ma innych nut. Są tylko te. Ale one znikną równie szybko, jak się pojawiły, bo już niebawem nadejdzie nowy hit.

 

Wracając do tematu uzależnienia od facebooka, to zdarza mi się obserwować pewne osoby. Zresztą, trudno byłoby tego nie robić, skoro na mojej tablicy pokazuje mi się minimum 10 postów dziennie tych narkomanów internetowych. Wiem, o której wstają, co jedli na pierwsze śniadanie, drugie, obiad i kolację. Jakie seriale oglądali w ciągu dnia, w jakie gry grali, z kim się spotkali, kogo kochają, lubią i nienawidzą. Jeśli tylko wejdę na ich profil i przeczytam każdą ich notkę mogę stworzyć na ich podstawie wyśmienitą biografię osoby, którą będę wówczas znać na wylot, nawet jeżeli tak naprawdę spotkałam ją w rzeczywistości zaledwie kilka razy. Po prześledzeniu jej postów, kliknięć „lubię to”, zdjęć, wydarzeń w jakich uczestniczyła mogę stwierdzić kim jest. Takich ludzi jest mnóstwo. Wyrażają swoje emocje na facebook'owej tablicy mając nadzieję, że dzięki temu zainteresują swoją osobą innych użytkowników wirtualnego świata. I zdarzają się tacy, którzy skomentują, pocieszą lub pochwalą, a niekiedy wysilą się nawet na napisanie wiadomości prywatnej.

 

Wiadomości prywatne na facebook'u stały się najpopularniejszą formą komunikacji. Coraz mniej używamy już nawet telefonu komórkowego, który zaczyna służyć jedynie do tego, aby móc się na nim zalogować. Wiadomości prywatne są wysyłane bezpłatnie i dochodzą natychmiastowo. Ponadto, można sprawdzić kiedy nasz adresat odczytał taką wiadomość. Wszystko jest niby idealne… Ale tak naprawdę wiadomości prywatne odbierają nam kontakt z człowiekiem. Bo czy można nazwać kontaktem sposób przekazywania informacji drugiej osobie, w którym nie słyszymy jej głosu, nie widzimy jej twarzy, oczu? W wiadomości prywatnej możemy napisać wszystko, możemy kłamać do woli. Nikt nie zorientuje się, że to co mu przekazujemy jest nieprawdą, bo nie usłyszy naszego tonu mówienia, nie zobaczy gestów i mimiki. Poprzez kontakty facebook'owe zatracamy się, bo nie poznajemy drugiego człowieka od jego rzeczywistej strony. Opieramy się jedynie na słowach jakie napisał, a przecież mógł napisać wszystko.

 

Najbardziej zabawne są jednak udostępnienia. Udostępnić można wszystko, od zdjęcia, przez piosenkę i link innej strony, aż po post innego użytkownika. I w tym przypadku naiwność ludzka osiągnęła chyba maksimum. Otóż zdarza mi się zauważyć wśród moich znajomych, że udostępniają oni posty ze zdjęciami, pod którymi jest opis np. „Udostępnij to zdjęcie, a przekażesz 10 groszy na karmę dla tego biednego pieska”. W takich sytuacjach zastanawiam się czy mam się śmiać czy płakać?! Najchętniej pod każdym takim udostępnieniem pisałabym krótki esej o głupocie i naiwności. Ale przecież to nic nie zmieni…

 

Niedawno przez kilka dni na mojej tablicy trwała mała wojna facebook'owo-religijna. Jedna z moich znajomych stała się mocno wierzącą osobą i postanowiła się tym ze wszystkimi podzielić. Na początku zaczęło się niewinnie – dodawała jedynie krótkie cytaty z Biblii w swoich postach. Jednak wojna rozpętała się kiedy dodała zdjęcie ukrzyżowanego Jezusa jako swoje facebook'owe tło. Cóż to się działo... Wydaje mi się, że wówczas minimum 50 osób zabrało głos w tej sprawie. Większość oczywiście była do tego nastawiona negatywnie, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze, że udało jej się zwrócić na siebie uwagę. W końcu nie ważne jak mówią, ważne aby mówili.

 

Na koniec postanowiłam zostawić najlepsze. Kiedyś, przyszło mi do głowy, aby zrobić pewien eksperyment i założyć konto o fikcyjnym nazwisku, osoby która nigdy nie istniała. Pod wpływem chwili pomysł wprowadziłam w życie. I powstała nowa użytkowniczka facebook'a, a przy okazji nowa osoba. Dodam, że wymyśliłam mało popularne imię i nazwisko, aby mieć pewność, że prawdopodobieństwo na jej istnienie jest nikłe. Nie sądziłam, że aż tak wiele osób się nabierze na ten mój mały żart. Okazało się, że nowa użytkowniczka została dobrze zapamiętana przez ludzi, a to ze szkoły, a to ze spotkań i zabaw. Zaproszenia do grona znajomych, które wysyłała nie tylko zostały przyjmowane. Również ona dostawała ich mnóstwo.  Po tym małym eksperymencie doszłam do wniosku, że w dobie facebook'owego szału nie musisz istnieć naprawdę, ważne żebyś miał konto na fejsie. 

 

Jaki jest z tego wszystkiego wniosek? Przede wszystkim to, że w grupie raźniej, niezależnie czy grupa jest osadzona w realnym świecie czy internetowym. Niezależnie od tego, czy istniejemy naprawdę, czy reprezentujemy fikcyjne postaci. Dzięki facebook'owi wielu osobom wzrasta samoocena. Duża ilość znajomych świadczy o naszym towarzyskim życiu i wielu przyjaciołach. Mamy możliwość wybrania tego jakimi chcemy być. Dodajemy tylko ładne zdjęcia przez co w oczach innych stajemy się piękniejsi. Szkoda tylko, że rzeczywistość bywa taka brutalna.

 

W dobie Internetu i facebook'a, kiedy realny świat zszedł na boczny plan zdarza mi się myśleć co będzie za dekadę lub więcej? Jak bardzo technologia zniszczy naszą osobowość? Coraz bardziej obawiam się, że może być jeszcze gorzej.

 

autor: Paulina Białas