Jeż ze Zgierza – symbol miasta czy kompromitacja

  • Publikacja
  • 20/08/2014

Wanda Chotomska, honorowa obywatelka Zgierza, zapisała się na kartach historii tego miasta w specyficzny sposób.

 

 

To jej wiersz – „Przygody jeża spod miasta Zgierza” zainspirował władze do nadania miastu nowego symbolu. W 2003 roku pierwszy zgierski jeż w postaci wiklinowej, 3 metrowej konstrukcji podzielił mieszkańców miasta na dwa obozy – wielbicieli i zagorzałych wrogów. Jedni uważali, że pomysł wniesie powiew świeżego powietrza do wizerunku niczym niewyróżniającego się miasta, inni, że tego typu symbol jest kompromitującym żartem. Ten specyficzny, wiklinowy pomnik stanął przed kinem Luna i stał się główną atrakcją kolejnego jarmarku z okazji święta miasta. Niestety obóz jego wrogów wygrał i pomnik został podpalony kilka dni później. Replikę ustawioną latem 2005 roku na placu Jana Pawła II, spotkał podobny los. Ówczesne władze miasta nie ustępowały jednak i postanowiły postawić trzeci pomnik – tym razem drewniany. Ogromny jeż wykonany został z drewna, które wycięto przy okazji budowy pobliskiej autostrady A2 przez artystę Wojciecha Grzędowskiego. Na finalny wizerunek zgierskiego jeża z drewna miały wpływ również dzieci ze zgierskich szkół i przedszkoli, a za ostateczny efekt odpowiedzialny był grafik Wawrzyniec Strzemieczny.

 

Mimo, ze słowa słynnego wiersza, przedstawiają życie zwierzaka jako oazę spokoju: "Był sobie jeż kolczasty, co czesał się na jeża i mieszkał pod jeżyną w pobliżu miasta Zgierza", zgierski jeż w nowej odsłonie, kolejny raz nie mógł sobie zagrzać miejsca na długo. Historia się powtórzyła i trzymetrowego, drewnianego jeża wielokrotnie zdewastowano, tracił zarówno drewniane oczy jak i nos, nie wspominając nawet o tym, że był stałym obiektem niewybrednych żartów. Ostatecznie, władze miasta postanowiły zamówić u litewskiego artysty wersję odporną na zniszczenia, wykonaną z metalu i wypełnić ja cementem. Jeż pozostał na placu Jana Pawła II, przed Urzędem Miasta. Znacznie jednak zmniejszył swe rozmiary. Dziś ma tylko 130 cm i doskonale wkomponował się w krajobraz zgierskiej starówki. Dumny jeż trzyma w łapkach herb miasta, promując je wśród przyjezdnych i miejscowych.

 

Nie wszyscy wiedzą, że słynny wiersz Chotomskiej inspirowany był prawdziwym spotkaniem artystki z jeżem na jej drodze do Zgierza. Podobno poetka przeniosła zwierzątko z drogi, w bezpieczne miejsce. Dodatkowo powszechnie wiadomo, że populacja tego zwierzęcia jest w okolicy Zgierza istotnie wysoka, często więc zdarza się że jeże zawędrowują aż na starówkę, nie zdając sobie zupełnie sprawy jak istotną rolę odgrywają w jego krajobrazie.

 

Idea z ustanowieniem jeża symbolem miasta u przychylnych pomysłowi mieszkańców wywołała prawdziwe szaleństwo. Zgierskie cukiernie piekły „zgierskie jeżyki”, a urzędnicy magistratu nosili jeże wpięte w klapy garniturów. Całe rodziny fotografowały się z kolejnymi pomnikami ustawianymi na cześć symbolu, był on także stałym elementem ślubnych sesji fotograficznych. Na fali jeżowego szaleństwa, urzędnicy miejscy zgłosili jeża do ogólnopolskiego konkursu na turystyczną pamiątkę z regionu. Udział w konkursie zakończył się z sukcesem i jeż wrócił z wyróżnieniem. Wraz ze zmianą władz miasta, siła symbolu osłabła. Nowi urzędnicy przychylili się do protestów przeciwników i jeż nie jest już tak usilnie promowany i utożsamiany z miastem jak dotychczas, postawili raczej na promocję zabytków, zgierskich hoteli czy też, bądź co bądź, bogatej historii. Czas pokaże na ile zapisał się on w sercach zgierzan i czy stanie się na stałe elementem tradycji tego miasta.